A niech to! Psia kostka! Znowu, znowu zapomniałam… i tutaj wstawiamy odpowiednio: o wizycie u jakiegoś ‘…loga’, u fryzjera, spotkaniu z koleżanką (dawno wyczekiwanym), załatwieniu spraw urzędowych, (o zgrozo) o terminie zapłaty czegoś tam… Okej, płatności można ogarnąć zleceniem stałym w banku, o wizycie u fryzjera się nie zapomina, ale już o wywiadówce może się zdarzyć, a szkoła (a tym bardziej dziecko) na pewno nam nie przypomni…
Czy kalendarz notatnikowy przydaje się w domu?
Poznajcie Agatę. Agata od zawsze korzysta z kalendarza do planowania i ogarniania wszystkich zadań. Bez tego organizacja życia rodzinnego mogłaby się posypać, a po co komu dodatkowy stres? Co roku przeglądała rodzinne zdjęcia i zamawiała w internecie indywidualny kalendarz. W końcu taki kalendarz to jednocześnie fantastyczna pamiątka na przyszłość, mały substytut albumu (bo kto teraz wywołuje zdjęcia!), a właściwie kroniki – z takimi cennymi notatkami, jak daty i miejsca wyjazdów, urlopów – kto by to pamiętał za kilka lat? A tak – jest w kolejnym kalendarzu. Do tego ładnie wygląda na ścianie w kuchni, a każdy członek rodziny ma do niego wgląd, dzięki czemu mogą niektórych terminów pilnować sami, bez udziału (acz pod czujnym okiem) Agaty.
Jednak dzieci nie tylko szybko rosną, ale niepostrzeżenie dorastają. Coraz mniej chętnie uczestniczą we wspólnych eskapadach, a już o pozowaniu do zdjęć nie ma mowy! Na większości fotografii widzi więc Agata tył głowy, zasłaniające twarz lub obiektyw dłonie, słynną pozę ‘dab’, a w najlepszym wypadku gniewne miny… I niemal widać to wywracanie oczami i słychać ciężkie westchnienia, utrwalone na fotografii. Jak tu wybrać 12 zdjęć?
Agata zaplanowała, że najpóźniej przed Świętami przygotuje komplet i zamówi kalendarz. Wiedziała jednak, że sprawa nie będzie prosta, więc odsuwała ten moment z dnia na dzień, bo przecież są ważniejsze / przyjemniejsze / łatwiejsze sprawy do załatwienia. Grudzień minął niepostrzeżenie na planowaniu świątecznych potraw, poszukiwaniu prezentów, a i w pracy ostatni miesiąc roku bywa dla Agaty bardzo intensywny.
Początek roku = nowy kalendarz.
I tak Agatę zastał styczeń. Bez nowego kalendarza! Nadzieja na wykonanie zadania ciągle jednak była żywa. Świat się przecież nie zawali, jak rodzina, a przede wszystkim Agata, przez jakiś czas pokoordynuje zadania bez ich zapisywania. Czy to jest niemożliwe? Przecież tyle rodzin radzi sobie BEZ KALENDARZA 😊 Agata też potrafi! A kalendarz załatwi, bo jednak z notatkami było mniej stresu…
Pewnego dnia, w połowie stycznia, młodsza córka Agaty zadała pytanie. Niewinnie, przy kolacji. Czy my dzisiaj nie mieliśmy być u ortodonty? O rany! Szybkie spojrzenie w dzienniczek wizyt – niestety, wizyta przegapiona… Niby żadnej tragedii, ale Agata cudzy czas bardzo szanuje, ma więc wyrzuty sumienia, a wizyty kontrolne są ważne. Sprawdza, w jakich godzinach jutro można zadzwonić do pani doktor i zapisuje sobie w firmowym kalendarzu książkowym. W myślach dziękuje szefostwu, że dbają o zapewnienie pracownikom tego niezwykle przydatnego narzędzia pracy, i przez chwilę myśli o tym, czy nie połączyć obu funkcji – zawodowych i rodzinnych – w tym jednym kalendarzu. Szybko jednak dochodzi do wniosku, że kalendarz na ścianie w domu, będąc dostępnym dla wszystkich domowników, pełni przy okazji rolę dyscyplinującą, a dzieci uczy dbania o własne sprawy na równi z dbaniem o nie przez rodzicielów. Gdyby wszystkie terminy zapisane były w Agaty kalendarzu książkowym, to na niej spoczywałaby cała odpowiedzialność za ich dotrzymanie. O nie, na to Agata nie może (i absolutnie nie chce) pozwolić!
Na drugi dzień, zaraz po pracy, Agata jedzie do sklepu. Wybiera kalendarz tzw. notatnikowy – z pięcioma osobnymi kolumnami do zapisywania. Po jednej dla każdego z członków rodziny (4 sztuki) i jedną wspólną – na to wszystko, co robią razem. Wybiera taki z bukietami kwiatów – będzie się pięknie prezentował w kuchni.
Może w przyszłym roku uda się zrobić kalendarz z rodzinnymi zdjęciami. Tylko w zasadzie po co – myśli Agata – skoro ten kupiony w sklepie jest taki ładny i do tego niedrogi? A dzięki kolumnom – praktyczniejszy, czytelniejszy – przyznaje sama przed sobą. To świetny kalendarz dla mamy. To dobra zmiana, a dzieci się ucieszą, kiedy przestanę je gnębić i wymuszać uśmiech do kamery – podsumowuje Agata.
A jaka jest Wasza strategia radzenia sobie z „krótką pamięcią”, a raczej nawałem zadań?
Jeśli zainspirowała Cię historia Agaty i wybierasz się szukać kalendarza notatnikowego Wydawnictwa Lucrum, zapraszamy do sieci Empik oraz wielu innych sklepów stacjonarnych i internetowych.
Powyższy artykuł jest objęty licencją Creative Common Attribution & Share Alike. Licencja, której używamy oznacza, że zezwalamy na wykorzystanie w dowolny sposób treści i zdjęć zawartych w utworze – pod warunkiem podania nazwy firmy Lucrum jako autora w postaci klikalnego linku kierującego do https://www.lucrum.pl lub źródła oryginalnego tekstu w postaci klikalnego linku. Wszystkie inne użycia online bez podania klikalnego linku są zabronione.